poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Jak można lubić krew?

Witajcie zacne dziewoje i zacni... kolesie.

Pomysł na ten post wpadł mi do głowy, gdy jechałam sobie samochodem i przypomniała mi się scena z "Bejbi Blues". (Nawiasem mówiąc, beznadziejny film. Nie ma zbytniej fabuły, a główna bohaterka jest niczym jakaś dziwka. Co prawda nie słyszałam za bardzo co mówili -głośniki w laptopach są beznadziejne, z odległości metra słyszałam tylko jakieś mamroty, a głośność była ustawiona na full'a- ale ogarniałam o co chodzi.) Tak czy owak, w tej scenie dziewczyna (chyba Natalia x.x) się cięła. Mnie sam odgłos tego brzydzi, a dopiero widok... Popłakałam się. Chce mi się rzygać na widok krwi, boli mnie serce i płaczę. Jako, że mam doświadczenie w psychologii, (taaa... XD) wiem, czemu nienawidzę krwi. Mam z nią związane dosyć przykre wspomnienie, brrr... Próbuję sobie wmawiać, że krew wcale nie jest obrzydliwa, ani nic, ale jeśli już to i tak płaczę, no i weź się ogarnij, Jadźka XD Nie cierpię, kiedy widzę te ręce Karoliny całe w ranach po cięciu się. Jak można "lubić" krew, nie brzydzić się jej, ciąć się? Nie rozumiem.
Wczoraj wreszcie skończyłam czytać "Pamiętnik Narkomanki". Moja mama myślała, że jest kul i chciała mi zaspoilerować, że główna bohaterka umrze, ale niestety, mama czytała pierwsze wydanie, a ja ósme XD Nie udało jej się, jaka szkoda.





Przepraszam za zawalanie bloga takimi starociami, ale nadal nie zrobiłam zdjęć *^*

Śliczna piosenka.

Dobra, idę sobie, bo do mnie piszą. Jestem sławna. Pa *u*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz