piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 2 - Zmienny i niezmienny

Eric nie pomylił się. Właściwie było to oczywiste. Czerwonowłosy Shinigami, po wypełnieniu wszystkich dokumentów, w podskokach gnał do gabinetu swego przełożonego. Który to już wiek przybiegał do niego, by po raz kolejny wyznawać mu uczucia co drugie zdanie? Który to wiek kończy się na tym, że wylatuje na zbity pysk? Pomimo niemiłych wrażeń, dzień w dzień robił to samo. Jak inaczej miał pokazać, że kocha go ponad życie? A przede wszystkim, że kocha tylko jego? Przecież nic nie czuł do Sebastiana, którym zawsze bronił się brunet... Ich relacje polegały raczej na fanka-idol, nic więcej. Dlaczego jego jedyna miłość nie może tego zrozumieć?...
Jego rozmyślania przerwało zderzenie z drzwiami, które brutalnie przywróciło go do rzeczywistości. Westchnął ciężko i zapukał do nich.
- Proszę. - Jak zawsze przeszły go ciarki, gdy usłyszał ten nie wyrażający jakichkolwiek uczuć głos. Z wiecznym przestrachem wszedł do pomieszczenia. Kiedy jednak ujrzał bladą twarz Inspektora oświetloną blaskiem lampy biurkowej, od razu zrobił się weselszy.
- Dob~ry wie~czór~! - Zawołał radośnie, uwieszając się na oparciu fotela zajętego przez Williama. - Co tam robisz, mój pracoholiku~?
- Dob... ''Mój'' ? Doprawdy, skończ wreszcie... - Spears poprawił okulary i obrócił fotel w stronę Grella, głównie po to, by go zrzucić. - Czego chcesz?
- Ahh, nic takieegoo.~ Chciałam tylko ujrzeć twoją śliczną twaa... - Cios w splot słoneczny musiał przerwać jego wypowiedź. - Ałł...
- W takim razie możesz już wyjść.
- Ale...!
- Zobaczyłeś mnie już. Wracaj do pracy. - Z powrotem odwrócił fotel do burka.
- Rzecz w tym, że już skończyłam! - Czerwonowłosy rzucił przełożonemu plik wypełnionych dokumentów. - Dlaczego nie chcesz spędzić ze mną choć chwili?! - Nieświadomie zaczął krzyczeć na swojego współpracownika o wyższym stanowisku.
- Uspokój się, Sutcliff... - William podniósł na niego przeszywający wzrok, przed którym uciekają wszyscy nowicjusze. Również na Grella wywierał spory wpływ.
- Dlaczego?! Dlaczego po tych wszystkich latach nadal mnie ignorujesz? Mówiłeś przecież, że... Że... - Poczuł, jak do oczu napływają mu łzy.
- Że odwzajemniam twoje uczucia? Po pierwsze, mówiłem to wieki temu, gdy nie miałem pojęcia o twoich prawdziwych intencjach, a po drugie... Wyimaginowałeś sobie te ''uczucia''. - Dokończył bez ogródek, nie zmieniając nawet beznamiętnego tonu głosu.
- Wy... Wyimaginowałam?... Kiedy ja naprawdę cię...!
- Ilu osobom w jednym czasie próbujesz to wmówić? - Charakterystycznie dla siebie uniósł brew, przyglądając się rozmówcy.
- Tylko tobie! Może i zachowuję się niestosownie wobec niektórych, ale jeszcze nikomu prócz tobie nie mówiłam, że go kocham! - Łzy zaczęły spływać po jego policzkach, a głos łamać się.
Brunet westchnął i podał mu chusteczkę, którą ten z chęcią przyjął.
- Ile razy jeszcze przeprowadzimy tę rozmowę?... Nie szkoda ci oczu?
- N-Nie... Nie przestanę, póki mi nie uwierzysz... Will...
- Wierzysz, że to się kiedykolwiek stanie?
- Oczywiście. - Powiedział pewniej niż kiedykolwiek, patrząc prosto w oczy ukochanego.
- Eh. - Znów westchnął. - Nadzieja matką głupich...
- Nadzieja umiera ostatnia! - Spróbował się odgryźć, jednak zaraz wymyślił coś lepszego. - A poza tym, mimo wszystko jestem mężczyzną, więc nie będę niczyją matką~! Chociaż bardzo bym chciał spłodzić twoje... Ah! Rozgadałam się! Nie chcę znów oberwać od takiego mięśniaka. - Pstryknął go w nos i zachichotał.
- Masz... Bardzo zmienny nastrój. - Odsunął się nieco i ponownie poprawił okulary.
- Za to ty jesteś niezmiennie przystojny! -Znów się zaśmiał i puścił mu oczko, na co ten odpowiedział skrzywieniem się. - Do jak najszybszego ponownego spotkania, kochany~! - Teatralnie zagarnął włosy na plecy i radośnie wybiegł z gabinetu. Tamten jedynie znów westchnął.
Tak wyglądał niemalże każdy wieczór czerwonowłosego. Do czasu...

*********************************************************************************************************************************

Rozdział pisany na szybko i byle jak, więc przepraszam za ewentualne błędy, których unikam jak ognia. ;d Postaram się dodawać post w każdy weekend. Mam nadzieję, że nie było najgorzej. ^^'' Pozdrawiam. :3

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 1 - ''Financial Times''

Konichiwa. Blog znowu zakurzony, więc przybyłam go ogarnąć. Postanowiłam, że będę kontynuowała fanficka... Nawet, jeśli nikt nie będzie tego czytał, po prostu zbiorę myśli i przeleję na klawiaturę, by nie uciekły. Miłego czytania.

*********************************************************************************************************************************

- Phantomhive.
Blondyn uniósł wzrok znad gazety, słysząc znajome nazwisko.
- Naprawdę?... Ha, nawet po nim nie spodziewałbym się czegoś podobnego!
Upił ostatni łyk piwa, zapłacił za rachunek i zaczął obserwować dyskutujących żywo mężczyzn, z których jeden wspomniał o Phantomhive'ie.
Zdaje się, że poczuli jego wzrok na swoich plecach, ściszyli więc głos do szeptu.
To jednak nie wystarczy, by ciekawski blondyn stracił zainteresowanie.
Podniósł się z miejsca i ruszył w ich stronę. Szczęśliwie się złożyło, że tuż za ich stolikiem były drzwi do toalety, nie mogli więc go o nic posądzić.
- Nie dość, że potężna firma Funtom była kierowana przez trzynastolatka, to jeszcze to...!
Zerknął w stronę pisma trzymanego przez najwięcej mówiącego z nich. ''Financial Times''. Jedna z nowszych gazet, pisząca przede wszystkim o gospodarce i finansach. Mężczyzna udał się do łazienki, by potwierdzić swoje ''alibi'', po czym opuścił lokal. Musiał kupić najnowsze wydanie ''Financial Times''...

- Slingby, do diaska!
Głos przełożonego obudził blondyna.
- To nie czas na sen, Slingby. Doprawdy, a myślałem, że jesteś porządniejszy...
- P-Przepraszam, Inspektorze Spears! - Mężczyzna schował szybko ''Financial Times'', by brunet nie przyłapał go na olewaniu wykładu. Chociaż właściwie i tak go nakrył na spaniu...
- Mam nadzieję, że cokolwiek usłyszałeś. Doprawdy... Chyba nie mam wyboru i znów przydzielę ci Alana. Tylko na jego wykładach nie śpisz.
Blondyn zaczerwienił się lekko i uśmiechnął promiennie.
- Ależ Inspektorze, to będzie wynagrodzenie, a nie kara! - Zawołał wesoło.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale tylko to skutkuje... Do widzenia, panie Slingby.
- Do widzenia, Inspektorze! - Uradowany wybiegł z sali i pognał przed siebie. Zatrzymał się przed drzwiami z tabliczką ''Podinspektor Alan Humphries'' i, uśmiechając się, zapukał do nich.
- Proszę! - Usłyszał ciepły głos, przez który zawsze przebiegają go dreszcze. Wszedł do gabinetu i ukłonił się lekko.
- Hej, Podinspektorze. - Wciąż się uśmiechając podszedł do krzesła, na którym siedział lokator.
- Eric! - Alan ucieszył się na jego widok, chociaż może nie aż tak, jak Slingby na jego. - Pan William już skończył?
- Taa... Powiedział, że może cię do mnie przydzieli na stałe. - Odpowiedział, niby obojętnie.
- Ah tak? To w porządku. - Szatyn uniósł lekko kąciki ust i wrócił do wypełniania dokumentów.
Na twarzy blondyna pojawił się grymas. ''Co to za reakcja? W ogóle go to nie obchodzi? Czy on mnie właśnie kulturalnie olał?'', pytał siebie, przyglądając się pracy Humphriesa. Ten podniósł na niego wzrok.
- Chciałeś coś jeszcze? - Spytał, jakby formalnie. - Wybacz, ale ma sporo roboty...
- Nie... Skoro jesteś zajęty, to nie będę ci przeszkadzał. - Niechętnie się uśmiechnął i szybkim krokiem udał w stronę drzwi.
- Eric?...
Zaraz po wyjściu oparł się o ścianę i zsunął po niej. Westchnął ciężko.
''Dlaczego tak mnie traktuje?...''
Nagle za rogiem przemknęło coś czerwonego, co natychmiast przyciągnęło jego uwagę.
''Grell?'', zastanawiał się, nie ruszając się z miejsca. ''Co on tu robi? Przecież są tu tylko gabinety wyższych stanowisk i Rady...''. Zaśmiał się. ''Czyżby wyruszył na łowy? Oj, panie Spears... Moje kondolencje''. Wstał i, nadal chichocząc, udał się w stronę swojego pokoju. Jemu łowy nie wyszły...
Rzucił się na łóżko i wyjął z torby najnowsze wydanie ''Financial Times''. Szybko je kartkując, natrafił na interesujący go artykuł - ''Nieletni właściciel Funtom Company uznany za zaginionego''.

*********************************************************************************************************************************

Znów króciutko, wiem, miało tak być. Od dzisiaj postaram się częściej wstawiać posty, ale krótkie właśnie. Tak jak wspominałam, jest to opowiadanie shonen-ai, więc ci, którzy liczą na yaoi, przeliczają się - nienawidzę tego gatunku. Mam nadzieję, że nie było źle... Pozdrawiam. :3