Konbanwa~! Jeśli ktokolwiek czyta mojego fanficka - wybaczcie, systematyczność nie jest dla mnie. xd Będę pisała po prostu wtedy, gdy najdzie mnie wena, bo i tak jest Was malutko... A szkoda, bo tym razem serwuję coś naprawdę dobrego - wizję przeszłości Grella według Kastiela, czyli założyciela tego bloga, który z przyczyn osobistych zawiesił swoją działalność. Odkopałam to w Jego starych wiadomościach, bo jest to zbyt genialne, by marnowało się w mojej skrzynce. Miłego czytania. c:
*********************************************************************************************************************************
Czerwony.
Kolor miłości.
Kolor energii.
Kolor... Krwi.
Sześcioletni chłopiec odziedziczył ten kolor włosów po swojej pięknej matce.
Miał dobrych rodziców.
Rodziców, czyli mamę i tatę.
Gdy tej pierwszej zabrakło, zabrakło rodziców, a gdy zabrakło rodziców, zabrakło dobroci.
Pieniądze przeznaczane na wyżywienie i odzież kobiety składały się teraz na alkohol zrozpaczonego ojca.
Alkohol składał się na zwiększenie nerwów.
Nerwów, które trzeba wyładować.
Krew.
Znaczenie purpury, koloru miłości, w oczach Grella Sutlicffa było tylko krwią.
Jak nienawidził ojca. Jak bardzo chciał, by zginął.
Dlaczego On żyje, a matka nie? Dlaczego Bóg jest tak niesprawiedliwy?
Takie myśli nie powinny nawiedzać głowy sześciolatka.
Czy On w ogóle istnieje?
Odpowiedzią była macocha.
Brunetka o bursztynowych oczach.
Odciążała Grella.
Pieniądze na alkohol trzeba było przeznaczyć na Nią.
Ciosy wymierzane w Grella... Na Nią.
O cios za mocno, myślał chłopiec, który jako jedyny prócz ojca znał prawdziwą przyczynę śmierci matki.
Co za strata, myślał, gdy odkrył macochę obściskującą się z innym.
Miał już 14 lat, doskonale wiedział, o co chodzi w tej sytuacji.
Nie przeszkadzało Mu to. Na Jej miejscu też szukałby miłości gdzieś indziej.
Czerwień... U Jego ojca jest tylko krew.
Więc dlaczego kobieta była tak nierozważna, że dała się przyłapać i Jemu?
16 lat. Znowu ciosy przyjmowane tylko na Jego głowę, znowu pieniądze tracone w procentach.
Dosyć.
Koniec tego.
Potrzebował czerwieni.
Skoro nie mógł dostać miłości, skoro energia została Mu niemal całkowicie odebrana, wykorzysta tę resztkę do dostarczenia sobie trzeciego znaczenia czerwieni.
- Czy na pewno?
Głos. Zza Jego pleców. Nawet nie spojrzał za siebie.
- Tak.
Uniósł ostrze.
Zabłysnęło w słabym świetle ognia jarzącego się na stole.
Czerwień.
Tyle znaczeń.
Tylko jedno możliwe w życiu Grella.
I ono zostało wybrane.
Ostrze spowite w czerwieni.
Podłoga spowita w czerwieni.
Przeszyta pierś ojca spowita w czerwieni.
Wolność.
Nie...
Teraz nie będzie wolny.
Nigdy już nie będzie wolny.
- Czy na pewno?
Tym razem odwrócił się i intensywnie wpatrzył w zielono-złote oczy stojącego za Nim mężczyzny.
- Nie.
Poszedł z Nim. Z nieznajomym, który pojawił się znikąd.
I tak nie będzie wolny. I tak nie otrzyma czerwieni, której pożądał.
- Czy na pewno?
Dźwięczały w Jego uszach słowa łysego , wysokiego mężczyzny, który sprowadził Go do tego miejsca.
Nie było tu czerwieni.
Był czarny, biały, złoty i zielony.
Był wyjątkiem, na zawsze spowity w czerwieni.
Czerwieni... W jej trzecim znaczeniu.
*********************************************************************************************************************************
PS. Owy łysy mężczyzna to bohater naszego role-playingu. Niestety nie dowiedziałam się, kim dokładnie był - mogę tylko powiedzieć, że to ważny Shinigami, coś jak przywódca wybrany przez lud. .3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz